Jeśli XII nie pojawi się do 20.10 - nie wiem, co robię z Teorią.
20.10 to deadline, który ustanawiam już ostatecznie (ta, jasne).

poniedziałek, 6 stycznia 2014

VII: Łuna



                   Ciało młodej kobiety, okryte jedynie skrawkami niemiłosiernie zniszczonego ubrania, leżało na dużym kamieniu tuż nad brzegiem Adriatyku. Przerażająco blada, o sinych ustach i palcach, barwą przypominających lekko kołyszącą się taflę morza. Wrażenie podobieństwa wzmagały jeszcze marszczące się gdzieniegdzie warstwy naskórka, układające się w malutkie fale. Jej włosy przybrały kolor trudny do określenia - ciemne, brudne i przemoczone miedziane strąki wyglądały na zupełnie zaniedbane.  Nieobecny wzrok szeroko otwartych oczu podziwiał nieskazitelnie błękitny nieboskłon. Postać wydawała się sztywna, właściwie martwa. Złożona na płaskim głazie, samotnie wystającym ponad jednolitą powierzchnię szarych skał, chroniła tam się niby przed niechętnie opływającymi kamień od czasu do czasu wodami.
                   – Powinna już wracać do siebie – nieco wysoki męski głos z ledwo słyszalną nutą zniecierpliwienia dołączył do cichego szumu Adriatyku.
                   – Chyba że coś źle zinterpretowali i odprawiliśmy sobie całe czary mary bez sensu – odpowiedział mu bardziej poirytowany, a zarazem znudzony towarzysz.
                   – Nawet mnie nie denerwuj, ostatnio coś za często im się to zdarza.
                   Na skraju lasu rozciągającego się zaraz za skalistą plażą siedziało dwóch mężczyzn, wyglądających na góra dwadzieścia lat. Przyglądali się kobiecie, czekając na pojawienie się u niej oznak życia. Od wschodu, spędzili tam już kilka dobrych godzin, a słońce nie przywracało jej przytomności. Z każdą chwilą chłopcy stawali się coraz bardziej znudzeni i zrezygnowani. Uczucie bezsensu oczekiwania było całkiem spore od samego początku. Już kilkakrotnie okazywało się, że czekali na nic. Najstarsi zdawali się tracić zdolności, wyczucie. Od pewnego czasu akceptowali każde ciało wyrzucone na brzeg Wyspy, jakby zapominając o warunkach koniecznych by rytuały przejścia miały szansę odnieść pożądany skutek. Jednak zamiast sprawdzić, czy osobnik się nadaje, po prostu zwoływano wszystkich i marnowano siły na ciało, które i tak potem na powrót lądowało wśród odmętów wszechoceanu.
                   Słońce weszło w fazę górowania. Jasna, złocista łuna przepleciona ciemnym strumieniem niczym nitką padła na kamień, na którym leżała kobieta. Nastąpił przypływ, poziom morza zrównał się z powierzchnią skały, jednak wody nie wtargnęły na nią, tworząc jedynie dokoła idealną obręcz. Kobieta zamknęła powieki i wstała powoli, przecierając oczy, jakby sytuacja była dla niej najzwyczajniejszą w świecie. Przeciągnęła się, a czarny płomień oplótł ją i zaczął wnikać w jej ciało.
                   Chłopcy zerwali się na równe nogi. Spojrzeli po sobie. Coś poszło nie tak - pierwszy raz obserwowali takie zjawisko. Wracający do życia w nowej formie zazwyczaj po prostu się budzili, jak z przydługiej drzemki, wstawali, całkiem racjonalnie szukali drogi powrotnej lub jakiegoś cywilizowanego miejsca. Nie towarzyszyły temu żadne efekty świetlne. Mężczyźni podeszli do skały, lecz gdy tylko jeden z nich spróbował przekroczyć granicę wody, został porażony czymś przypominającym prąd elektryczny. Wysłał młodszego towarzysza do najstarszych, a sam postanowił zbliżyć się do kobiety w inny sposób. Cofnął się o kilka kroków, stając znów wśród drzew. Jego oczy wywróciły się, prezentując przez chwilę białą gałkę, ciało zadrżało, po czym utkwiło w dziwnym stalowym bezruchu. Wokół jego sylwetki rozlała się gęsta, szara mgła, która po chwili popłynęła w stronę łuny niczym nisko unosząca się chmura burzowa.  Otoczyła światło i jakby niepewnie, powoli zaczęła przez nie przepływać. Straciła na gęstości, rozciągnęła się w pionie, ale jej część ciągle pozostawała poza nowopowstałym ośrodkiem.
                   W przestrzeni objętej działaniem złocistej łuny panowała temperatura wysoka na tyle, by na powierzchni skały zachodziło intensywne, niekończące się parowanie. Gaz unosił się jednak tylko na wysokość kolan spokojnie stojącej na samym środku kamienia kobiety, wypełniając ten niewielki obszar niemal całkowicie. Szarawa mgła otoczyła tułów, szyję i głowę Nadii, wolno wokół nich wirując. Rozproszyło to trochę gorące promienie, nie powstrzymało jednak wchłaniania dziwnego, czarnego strumienia, który swoją konsystencją nie przypominał ani światła, ani żadnego znanego im zjawiska. Opleciony wokół półprzytomnej postaci, bladł powoli, wnikając w nią. Mgła przyspieszyła, zacieśniając się na rozgrzewającym się ciele. Kobieta otworzyła oczy i, wykonując prawie niezauważalne kroki, zaczęła zbliżać się do najbardziej wysuniętego w stronę morza skrawka skały.
                   Z wnętrza Wyspy wydobył się popielaty obłok. Nie zachowując jednolitego kształtu, gęstości czy wysokości, popędził w stronę całego zamieszania. Z całym impetem wpadł w łunę, zatoczył jedno koło dokoła Nadii, mieszając się z szarą mgłą. Zmieszane gazy skupiły się tuż za jej plecami, nowo przybyły przemienił swoją energię w materialną siłę i zepchnął kobietę z piedestału, który przemierzała, wrzucając ją do niepokojąco chłodnej, jak na tę porę dnia i roku, wody. Światło zniknęło, zastąpione krótkim, lecz intensywnym, zimnym deszczem nad całą Wyspą. Mgły wiły się, rozpływając wśród kropel.
                   Wśród otaczającego ją od jakiegoś czasu błogostanu i zobojętnienia, Nadia czuła przypływ ciepła przeszywającego jej ciało, dającego moc i energię. Otulona do tej pory lodowatym płaszczem, wraz ze wzrostem temperatury organizmu poczuła ulgę, spokój, szczęście. Powoli odżywała, zyskując coraz więcej sił. Nagle ta cicha euforia została przerwana. Znów otoczył ją chłód, tym razem jednak jakby nie miał do niej dostępu. Znajdowała się w zimnym ośrodku, ale ona sama emanowała ciepłem.
                   Kobieta zniknęła wśród wzburzonego teraz morza. Adriatyk zakołysał się mocniej, wracając w swoje brzegi. Ulewa przemyła rozgrzaną do białości skałę, przywracając jej normalną barwę. Kolor nieba nie zmienił się nawet na krótki ułamek sekundy. Temperatura powietrza spadła o kilkanaście stopni. Drzewami poruszył zimny wiatr, przypominający nieco borę, zrzucając z nich sporą część liści.
                   Wszystkie zjawiska momentalnie ustały, gdy Nadia została wynurzona z morskiej otchłani i na powrót złożona na skale. Chwilowe anomalie uznać by można za przywidzenia, gdyby nie ogołocone gałęzie, powoli ustępujący chłód.
                   Sylwetka mężczyzny na skraju lasu pozostała niewzruszona. Dopiero po chwili ciało zamknęło powieki, przewróciło oczami i otrząsnęło się jakby z obrzydzeniem. Podbiegł do kobiety, leżącej w tym samym, co wcześniej, miejscu. Tym razem udało mu się podejść do niej bez najmniejszego problemu. Jednak zanim znalazł się w jej pobliżu, Nadia zdążyła usiąść i rozejrzeć się dokoła. Nie czuła paniki czy lęku. Była pewna swoich sił, utkwiona w cieple. Wydawało jej się, że ciągle śni. Z uśmiechem wstała, spoglądając na morze.
                   Drugi z mężczyzn nadbiegł z wnętrza niewielkiej makii, prawie potykając się o własne nogi. Jego jasne, sięgające daleko za ramiona, gęste włosy to zostawały jakby kawałek za nim, to przeganiały go, przesuwając się po nagich barkach. Zdziwił się, widząc kobietę znów w tym samym miejscu. Doskoczył do skały, jednak na nią nie wszedł. Oparł się dłońmi o jej krawędź, sięgającą mu do kolan, i złapał kilka oddechów zanim był w stanie odpowiednio wyartykułować dźwięki.
                   Nadia, z nieprzytomnym uśmiechem, ponownie zaczęła przesuwać się w stronę morza. Czuła, że stamtąd emanuje energia, dająca jej siłę, szczęście, błogostan. Niewielkimi, powolnymi krokami podeszła na skraj skały i, zapatrzona w daleki horyzont, chciała iść dalej. Jednak tuż przed tym jak po raz kolejny wpadła do Adriatyku, za przegub złapał ją stojący bliżej mężczyzna. Pociągnął kobietę do siebie tak, że wylądowała w jego ramionach. Spojrzał w jej oczy, niemal pozbawione koloru, niczym sprane szmatki i ujrzał w nich ufność, połączoną z nieświadomością, brakiem rozumu, który opuścił swą normalną siedzibę, udając się w dalekie podróże. Wyciągnęła dłoń. Przepełniające ją poczucie siły praktycznie nie miało pokrycia w ilości energii, jaką naprawdę gospodarowała. Oparła rękę na okrągłej twarzy mężczyzny, lecz po chwili cofnęła ją zdziwiona. Zmarszczyła lekko brwi, rozchyliła usta, by coś powiedzieć. Pokonało ją omdlenie. Osunęła się bezwładnie w ramionach nieznajomego.
                   – Po coś ją łapał?! – Długowłosy chłopak krzyknął, jak tylko udało mu się zaczerpnąć powietrza.
                   – Miała się, kurna, trzeci raz utopić?! – odpowiedział mu zirytowany towarzysz, niemal upuszczając kobietę. – Powiedziałbyś może czego ciekawego żeś się dowiedział i co to miało znaczyć? – Wziął ją na ręce, zszedł ze skały i obaj weszli w las.
                   – Znalazłem Mettię. Kazała przerwać, cokolwiek się działo. Jak najszybciej.

14 komentarzy:

  1. Zacznę od tego, że masz bardzo ładny i tajemniczy szablon, pasujący do twojego opowiadania. Dar to Ty masz do pisania. Zazdroszczę Ci tak świetnych opisów, niestety ja tak nie potrafię, ale nie będę Cię tutaj zamęczać. Dobrze, że nie pozwolił jej się utopić. Ciekawi mnie to, dlaczego emanowała taka potężną mocą? Nie wiem... W każdym bądź razie masz talent!
    Serdecznie pozdrawiam Amy :)

    Gdybyś miała czas, wpadnij do mnie. Bardzo mi zależy na Twojej opinii.
    http://melodie-serc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam narazie fragment twojego opowiadania.I jzapowiada się fajnie.W wolnej chwili przeczytam resztę.
    Ciebie też zachęcam do przeczytania mojego opowiadania ,a jeśli ci się spodoba do czytania dalej ,a jeśli nie to trudno.Nie obrazę się.Zależy mi po prostu na cudzej opinii.
    Pozdrawiam Danielciax.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam rozdział i naprawdę mi się spodobał. Będę wpadać częściej i czytać. Zapraszam do mnie. I pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Nidabe!
    Nie wiem czy mnie jeszcze pamiętasz. Zostawiłaś u mnie komentarz, a ja obiecałam, że nadrobię rozdziały. Bardzo długo mi z tym zeszło i bardzo Cię za to przepraszam, ale z drugiej strony, Ty tez nie komentowałas u mnie:) Nie ważne.
    Znalazłam czas i przeczytałam wszystkie Twoje rozdziały. Jestem pod wielkim wrażeniem Twojego talentu, sposobu opisywania przeżyć i otoczenia bohaterów no i pomysłu! Jestem w szoku po przeczytaniu scen z Nadią. To wszystko jest tak magiczne, że wręcz nierealne... jestem strasznie ciekawa, gdzie ona w ogóle jest i czy odzyska w końcu pełną świadomość. Grzesiek musi się strasznie o nią martwić... Nie zazdroszczę mu i nie chciałbym być na ich miejscu. Może to, co się dzieje jest powodem pecha, jaki przyniósł im ten staruszek na weselu. Jestem nabuzowana emocjami po przeczytaniu tego rozdziału!:) Naprawdę zaskoczyłaś mnie swoją twórczością.
    Dodaję Cię do obserwowanych i będę czytać Twoje rozdziały;)
    Mam nadzieję, że mogę liczyć na to samo od Ciebie;) Sprawa jest prosta, bo w przyszłym tygodniu zaczynam nowe opowiadanie, więc nie będziesz mieć żadnych zaległości. Czekam na Twoją wiadomość w tej sprawie i przepraszam, że komentarz otrzymujesz dopiero teraz;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj;)
    Przepraszam za drobne opóźnienie w komentowaniu, mam ostatnio mały młyn w szkole i w ogóle... W każdym razi już jestem i zabieram się za komentowanie;)
    Naprawdę tajemniczy ten rozdział i powiem Ci, że chciałabym więcej. Pojawiło się dużo niewiadomych. Tak naprawdę pewnikiem jest tylko obecność Nadii, którą już znamy. Ale ci dwaj faceci? Zdaje się, iż wcześniejszy rytuał miał swój cel... Zaintrygowało mnie to;) Poza tym Nadia zdaje się odbiegła od normy. Co to za ciepło i prąd? bardzo jestem ciekawa, co jej zrobili i kto to w ogóle jest. Kurka, urwać w takim momencie, ależ jesteś okrutna. Na razie mam mały mętlik w głowie, lecz to dobrze, bo oznacza, iż udało Ci się mnie zaskoczyć. A ja lubię być zaskakiwana. I po raz kolejny muszę podkreślić, że bardzo podobają mi się Twoje metafory i porównania. Są kreatywne, zaskakujące, niecodzienne i troszkę poetyckie. Dzięki temu Twój styl jest bardzo oryginalny. już nie mogę się doczekać NN. Pozdrawiam i zapraszam do mnie na małą ankietę [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej. Twój blog otrzymał odmowę na ostrze-krytyki.blogspot.com.
    Piszesz pięknie i po prostu nie czułam się na siłach, by ocenić Twoje opowiadanie.
    Pozdrawiam, Nessa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już VII rozdział, będę musiała trochę nadrobić. Obiecuję, że zabiorę się za to jak najszybciej, bo niewielu bloggerów potrafi pisać i trzeba wykorzystywać takie okazje.
    Sensowniejszy komentarz napiszę, kiedy zapoznam się bliżej z opowiadaniem.

    Btw, komentowałaś chyba mojego bloga, ale trafiłam tutaj za pośrednictwem pewnej ocenialni, która odmówiła ci oceny, ponieważ piszesz zbyt dobrze. Dołączam to jako ciekawostkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo, ale to bardzo dziękuję za komentarz pozostawiony na moim blogu. Gdyby nie on, prawdopodobnie nigdy nie trafiłabym na Twoje opowiadanie, a to byłaby dla mnie ogromna strata!
    Chyba jeszcze nigdy nie czytałam czegoś takiego. Masz ogromny talent i mam nadzieję, że Twoja przygoda z pisaniem nie skończy się jedynie na drobnym blogu. Potrafisz więcej niż wielu cenionych i szanowanych pisarzy! Twoje opisy są po prostu genialne! Brakuje mi słów!
    Tematyka nie należy do moich ulubionych, jednak będę odwiedzać Twojego bloga, ponieważ czytanie go sprawia mi czystą przyjemność. W najbliższym czasie postaram się nadrobić zaległości, ponieważ inaczej po prostu nie dam rady.
    Jesteś moją idolką! Kłaniam się wpół. Czytając "Teorię wieczności" tracę wiarę w swoje umiejętności. Dodaję do obserwowanych i życzę weny!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej :)
    Przepraszam, że dopiero teraz wpadłam, ale wcześniej nie mogłam. Nie przeczytałam jeszcze żadnego rozdziału, ale obiecuję, że nadrobię. Mam trochę urwanie głowy i nie na wszystko starcza mi czasu. I nie chcę, abyś pomyślała, że cię zignorowałam. Niebawem wszystko nadrobię i się odezwę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nadrobiłam wszystkie rozdziały. :) Jestem zachwycona Twoim opowiadaniem, i tym, w jaki sposób opisujesz wszystkie zdarzenia i emocje towarzyszące bohaterom.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Guardian Angel

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj. Na ocenialni "Rytyka" pojawiła się ocena Twojego bloga, zapraszam
    http://rytyka.blogspot.com/2014/01/03-teoria-wiecznosciblogspotcom.html

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej, opublikowałam już ocenę Twojego bloga, także zapraszam! http://niebieskim-piorem.blogspot.com/2014/01/70-ocena-bloga-teoria-wiecznosci.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń

Nie nadużywaj wieczności, demony patrzą. !